Imię i nazwisko: Andria Blackwood
Miejsce zamieszkania: Palmer
Data urodzenia: 31 stycznia 1996
Aktywne uzależnienia: Amfetamina, marihuana
Choroby/dolegliwości: Przewlekła depresja, syndrom wypalenia emocjonalnego.
Przyjmowane leki: Jedynie antydepresanty.
Asortyment: Szkicownik, farby, kilka książek, słuchawki
Asortyment: Szkicownik, farby, kilka książek, słuchawki
Wtedy było inaczej. Jakoś każdy sobie ćpał i potrafił prowadzić normalne życie. Miała 14 lat gdy kupiła swojego pierwszego grama zioła. Palenie wystarczająco zwróciło jej w głowie, dla tak smutnej dziewczyny jak Andria stało się całym sensem życia. Gdy upierdalanie się jak świnka przestało wystarczać, w ruch poszły leki, wszystkie te, które ona i przyjaciele mieli dookoła siebie. A potem każdy z nich odrobinę podrósł i zaczęli sobie zdawać sprawę, że połykanie garści tabletek na ADHD, nerwicę, ból pleców czy kaszel wcale nie jest dobrą zabawą, a zwyczajnym samobójstwem... Zaczęły się pierwsze opuszczane lata szkoły, po czym całkowicie zrezygnowała z dalszej edukacji, kończąc na 2 roku liceum. Odpuściła też sobie jakiekolwiek relacje z rodziną, gdy po kolejnej kłótni oświadczyła, że się wyprowadza, wyjeżdżając do miasteczka obok, by zamieszkać z chłopakiem. Spędziła tam 3 lata, wychodząc z domu sporadycznie, można nawet powiedzieć, że w ogóle.
Pieniędzmi zajmował się Dean, sprzedając hurtem wszystko co dobrze klepało. Miał tego mnóstwo, sam żarł to non stop jak pojebany, a Andria pokornie czuwała obok, szczęśliwa, bo wiedziała, że pod ręką ma absolutnie wszystko czego potrzebowała. Na pierwsze pół roku oboje stracili kontrolę, co zaowocowało w potężne długi, z którymi Dean zalegał bardzo długo. Od fety Andria uzależniła się bardzo szybko, przebalowany weekend w oka mgnieniu zamienił się w miesiąc, a ćpania wciąż było w bród. Nikt nikogo nie ogarniał, problem jaki powstał nie był naprawiany, bo parze w ogóle nie przeszkadzał stan obecny, jednak dziewczyna po dłuższym czasie przerzuciła się na tabletki uspokajające, po czym na ekstazy i wszelkie psychodeliki. Ostatnie miesiące przed odwykiem były piekłem. Dean miał zbyt wielkie długi, by móc się spłacić, więc brał jeszcze więcej i to wszystkiego co tylko mógł. Jednakże przestał sprzedawać, a zamknął się w domu z Andrią, żrąc wszystko co mieli. Tak po prostu.
Już wtedy wiedziała, że wielkimi krokami zbliża się nieunikniony koniec... I tak pewnego dnia, Dean zniknął. Wyszedł i nie wrócił. Nie było już jarania, nie było fety ani pigułek. Zmył się i on. Andria wierzy, że po prostu uciekł, zostawiając ją samą, pozwalając na lepsze życie. Bo był to chłopak o dupę otłuc, jednak sentyment pozostaje, nawet do najgorszych. Tak więc została sama na tym świecie, z zalegającym czynszem do zapłaty i z milionem uzależnień. Straciła nadzieję na normalne życie już dawno, wiele razy bliska była śmierci, ale nim orzeknie czy faktycznie cały ten świat jest taki spierdolony, musi sobie przypomnieć jak wyglądał zanim zaczęła go podkolorowywać.
[Historia Andri (mam nadzieję, że dobrze odmieniłam,a jeśli nie proszę o poprawienie) już sama w sobie jest przytłaczająca, a jeśli dodatkowo uświadomi się sobie, że dziewczyna jest mniej więcej w Twoim wieku i już zdążyła koncertowo zepsuć sobie życie, to staje się jeszcze bardziej tragiczna.
OdpowiedzUsuńŻyczę całego oceanu weny i samych porywających historii. Gdybyście rzeczywiście chciały się podnieść z tego bagna, względnie bezstresowo, zapraszam na wizytę do Alexa, natomiast jeśli zależy Wam na wspólnym poużalaniu się na czym świat stoi, a potem puszczenia się w tango, do Manolisa.]
Alex & Orpheus
[Na początek chciałabym podziękować za miłe słowa w stosunku do moich panów,a co do konkretnego wątku, to ból rozsadzający mi głowę z powodu zanieczyszczenia powietrza, sprawia, że mogę jedynie zaproponować sytuację, w której to Manolis wpadłby na nią, zagłębiony we własnych myślach i nucąc pod nosem słowa właśnie tworzonej piosenki.]
OdpowiedzUsuńMimo trzech miesięcy spędzonych w murach ośrodka, poświęconych w dużej mierze długim rozmyślaniom, wciąż nie mógł zrozumieć jak jego ukochana Lea mogła być tak okrutna, by wywieźć go tak daleko na północ od ciepłych ziem greckich. Wiedziała przecież dokładnie, że wystarczyło, by temperatura na dworze zaczęła oscylować w graniach dziesięciu stopni, by nakładał na siebie najgrubsze kurtki, a i tak za każdym razem, gdy spędzali ferie w jej rodzinnej Szwajcarii, natychmiast po powrocie do domu zmuszony był przeleżeć minimum dwa tygodnie pod ciepłą kołdrą w łóżku. Dobrze chociaż, że pomyślała o tym, by spakować mu ulubionym koc, bo sam był wtedy w takim stanie, że z pewnością zapomniałby nawet o najpotrzebniejszych przedmiotach. Obecnie było już trochę lepiej, choć terapeuci stale powtarzali, że nadal ma przed sobą dużo pracy, a i tak największy test czeka na niego po otrzymaniu wypisu. Najbardziej bał się, że uzyskanie go zajmie mu dłużej niż rok, a na tyle dobrze znał swoją żonę, by wiedzieć, że ta nie da mu ani dnia więcej na poprawę. Co gorsza podświadomość podpowiadała mu, że mały Jeronimo za nic nie przebaczy mu, iż zamiast wprowadzenia własnego syna w arkany dorosłości, wybrał narkotyki i papierosy, a to postawiłoby go w bardzo złym świetle.
OdpowiedzUsuńNie chcąc jeszcze bardziej pogrążać się w tych przygnębiających myślach, postanowił skierować się prosto w ramiona sztuki, która zawsze pomagała mu wyjść z psychicznego dołka. Kapryśny Apollo nie obdarzał mężczyzny swoimi darami jednak tak samo łatwo, jak wcześniej, ale przynajmniej sprawiał, że jego dzieła były bardziej wysublimowane. Dzisiejszego dnia na przykład pracował nad nową piosenką na temat odrzucenia, czemu poświęcił się do tego stopnia, że nawet nie zorientował się, że nagle znalazł się w zachodnim skrzydle obiektu, gdzie w dodatku nie był sam, toteż musiał zamrugać kilkakrotnie, by otrząsnąć się z głębokiego transu, gdy nagle usłyszał damski głos tuż przy swoim uchu.
- Chyba nie wyglądam jak jakiś żądny cudzej krwi wampir ? - Spytał w swoim rodzinnym języku, nadal lekko zamroczony. Dopiero nic nierozumiejąca mina jasnowłosej uświadomiła mu jaką gafę popełnił, więc szybko powtórzył to samo po angielsku. - Przepraszam, byłem akurat zajęty tworzeniem tekstu do pewnego utworu i zwyczajnie Pani nie zauważyłem. Ale, gdzie moje maniery ? - Zaśmiał się niezręcznie. - Na imię mi Manilos, w świecie artystycznym bardziej znany jako Orpheus. Mam nadzieję, że nic się Pani nie stało. - Zmierzył ją uważnym spojrzeniem.
Orpheus
Właściwie już jako podrostek powinien się przyzwyczaić, że jego niecodzienna, często zbyt wyszukana mowa sprawiała, że większość społeczeństwa patrzyła na niego jak na nieszkodliwego przybysza z innej planety, ale za każdym razem czuł się tak samo zaskoczony. Nie inaczej było i tym razem, a zauważywszy speszoną minę kobiety, niemal natychmiast zganił się w myślach za zbytnią gadatliwość. Że też on nigdy nie potrafił udzielać tylko najpotrzebniejszych informacji i zawsze musiał wspomnieć o swoim pseudonimie artystycznym. Przecież Lea niejednokrotnie powtarzała mu, że pyszni się tym niczym paw znoszący złote jajka, a to z kolei może źle wpłynąć na dalszy rozwój ich synka. Wróć, chyba zanadto się zagalopował. Ich tu nie ma, a jego ukochana zbiera o nim samym informacje jedynie za pomocą poczty elektronicznej, by móc je później wykorzystać przed sądem albo w celu odpuszczenia mu grzechów. Smutne, wręcz tragiczne, ale przecież nie mógł tego zmienić, a jedynie liczyć na to, że Szwajcarka nie wbije mu ostatecznie noża w plecy dla dobra dziecka.
OdpowiedzUsuń- Miło mi poznać. - Odparł z lekkim śmiechem, podnosząc obie ręce do góry. Gdy tylko uświadomił sobie, że nawet najdłuższe rękawy najcieplejszej bluzy nie są w stanie ukryć wszystkich blizn po złych wkłuciach, natychmiast je opuścił, zresztą tak samo jak spojrzenie. Może niczego nie zauważyła, a nawet jeżeli to przecież jechali na jednym wózku, nieprawdaż? - Na pięknolicego Apollo, nie! - Pokręcił gwałtownie głową. - Jedynie piszę teksty do melodii skomponowanych przez innych, podczas gdy sam od podstaw tworzę obrazy oraz rysunki. Może chciałabyś zobaczyć niektóre z nich ? Co prawda kilka powinienem jeszcze przerobić, ale chyba przyda mi się ktoś, kto powie mi, co o nich sądzi. A co do tego języka, to był nim mój ojczysty grecki.
W normalnych warunkach nigdy by jej czegoś podobnego nie zaproponował w obawie przed zazdrością małżonki, ale czy miał jakiekolwiek powody, by się tym nadal przejmować ?
Orpheus